dłuższą nieobecność w żurnalowaniu z Asią, powodów pewnie znalazłoby się tysiąc więc przemilczę i zacznę od uzupełnienia braku monologu
cytat i zdjęcie - V. Woolf, tło oczywiście inspirowane doskonałymi obrazami Martyny, a tak na marginesie to wydruk z mojej atramentówki nadaje się do transferu dopiero po kilku dniach, i kilku prasowaniach tym razem nie czekałam, a prasować się nie chciało... efekt - jw :) wpis wylądował obok wron, które niestety zostały ze mną na stałe, ściskając je za gardła w odgłosach głupawego rzężenia życzę miłego popołudnia. są żywe. wciąż. jutro spróbuję je zabić. znów ;)
Przepiękne stworzyłaś tło!!! A postać bardzo ciekawa, czytałam jej dzienniki:)))
OdpowiedzUsuńTło - rewelacja! Virginia jest dla mnie postacią szczególną, zarówno ze względu na twórczość, jak i na życiorys. To smutne, że w ogóle nie ma jej książek w programie polonistyki, przynajmniej na mojej uczelni :/
OdpowiedzUsuńświetny, szczególnie jego tło-nie mam na myśli tego zmalowanego;] ściskam i łepek podtrzymuję na powierzchni:*
OdpowiedzUsuńJedno z moich ulubionych zdjęć... chyba z futrem na szyi, ale tutaj w lustrzanym odbiciu, czy tak? :)Świetne!
OdpowiedzUsuńVirginia, tak, to jest to zdjęcie :)
OdpowiedzUsuńdziękuję Wam bardzo :*
piękny wpis,podoba mi sie bardzo:***
OdpowiedzUsuńcudowna praca, ścisnęła mnie za gardło
OdpowiedzUsuń